wtorek, 6 lipca 2010

Świeży pachnący chleb oraz rzeźnia, ale nie nr 5, czyli kilka zdań o sztuce fotografii... oczywiście tej prawdziwej, której knebluje się usta!




Ze względu na rzesze wstrząśniętych (o zgrozo!) odbiorców fotografii zamieszczonej wczoraj (patrz niżej) z piekarni, postanowiłem nie wrzucać kolejnych zdjęć... a szkoda. Trudno odnosić się w obiektywny sposób do zdjęć, które zakończyłem kilkanaście godzin temu, ale muszę przyznać, że ich robienie sprawiło mi sporo satysfakcji - i nie chodzi mi tu o te judymowe spłacanie 'przeklętego' długu (w końcu chyba nie mam takowego wobec piekarzy), ale po prostu o pokazywanie czegoś... namacalnego, zjadalnego.
Okazuje się, że rzeczywistość przegrywa z naszym wyobrażeniem o rzeczywistości, jaką powinna być. Wolimy sobie wyobrażać, że np. kiełbasa jagiellońska z Intermarche rośnie w lesie na drzewie, a nie jest końcowym produktem zarżniętej w konwulsjach świni (jestem ciekaw co myślicie o zdjęciach nagrodzonych na World Press Photo 2010 nijakiego Tommaso Ausili'ego np.





Więcej na http://www.worldpressphoto.org/index.php?option=com_photogallery&task=view&id=1747&Itemid=257&bandwidth=high

Bardzo estetycznie zarżnięte świnki i owieczki:) Smacznego!

I żeby było jasne - nie wystawiam fotografii z piekarni nie z tego względu, że się boję. Nie publikuję ich ze względu na chłopaków-piekarzy i ich pracę - nie chcę, żeby któryś z nich miał problemy, ponieważ zrobiłem zdjęcia robotnikowi ubranemu do pasa, gdy tymczasem powinien być ubrany... no co najmniej w kaftan zapinany pod szyję przy temperaturze 39 stopni Celsjusza. Przepraszam, ale nie tym zajmuje się fotografia reportażowa (jeśli to, co zrobiłem może wogóle pretendować do takowej) - czyli ustawianiem, przebieraniem, wygładzaniem (ostatnio sam T. Tomaszewski miał problemy z powodu "poprawiania rzeczywistości"). Chciałem pokazać ludzi w pracy, ich trud, zmęczenie, ale też niesamowitą pracowitość, wydajność, koordynację ruchów i bardzo krótkie chwile wytchnienia...
Niestety, niektórym z was to nie w smak. No cóż, wychodzi taka małomiasteczkowość.
A teraz z Gombrowicza... Ależ się uniosłem, poruszyłem... ehh... a nawet drgnąłem!
I przy okazji wklepałem najdłuższego posta! Ludzie! Można komentować! Bez logowania! Całkowita anonimowość! Za darmo!